Udzielamy indywidualnych Porad Prawnych
Autor: Tadeusz M. Nycz
Otwierając dowolny periodyk prawniczy, znajdujemy w nim mnóstwo opracowań interpretacyjnych z różnych dziedzin prawa, w tym z zakresu prawa pracy. Problematyka pracy, z uwagi na znaczną liczbę zatrudnionych pracowników, a szerzej pojmując pracobiorców i organizujących proces pracy pracodawców, jest najbardziej widoczną gałęzią prawa, w której dochodzi do znamiennych w skutki przejawów braku praworządności.
Interesuje Cię ten temat i chcesz wiedzieć więcej? kliknij tutaj >>
Niniejsze opracowanie nie ma charakteru naukowego, toteż istota omawianych zjawisk społeczno-prawnych wyjaśniana będzie w potocznym, pojęciowym ich rozumieniu.
Na temat praworządności napisano opasłe tomy różnych opracowań. W uproszczeniu można powiedzieć, że istota praworządności w sferze stosowania prawa polega na stworzeniu takich instrumentów prawnych, za pomocą których kompetentne organy państwa, realizując swoje zadania, mogą stworzyć stan, w którym prawo będzie przestrzegane w zdecydowanej większości przypadków występujących stanów faktycznych.
Aby takie zjawisko mogło zaistnieć, system prawa musi przewidywać określone gwarancje instytucjonalne zapewniające ową praworządność. Wśród tych gwarancji najważniejsze znaczenie w demokratycznych systemach prawnych ma prawo obywatela do sądu, w każdej sprawie związanej z naruszeniem jego praw wynikających z konstytucji, bądź ustaw zwykłych, stanowiących źródło jego uprawnień, a nierealizowanych przez zobowiązany do tego podmiot.
Polski system prawny w pełni przestrzega tej zasady, przewidując w art. 45 Konstytucji z 1997 r. prawo każdego do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy, bez nieuzasadnionej zwłoki, przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd.
Indywidualne prawo do sądu stanowi zasadniczy element wskazujący na praworządność, aczkolwiek nie jest to rozwiązanie wystarczające w sferze potrzeby powszechnego, jednakowego stosowania prawa względem obywateli.
Drugim podstawowym elementem gwarantującym praworządność w skali powszechnej jest jednakowe stosowanie tego samego prawa względem poszczególnych obywateli znajdujących się w porównywalnym stanie faktycznym, nazywanym równością wobec prawa.
Także i w tym zakresie nasza Konstytucja w art. 32 przewiduje, że wszyscy są równi wobec prawa i każdy ma prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Uzupełnieniem tego jest zapis o zakazie dyskryminacji z jakiejkolwiek przyczyny w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym.
Patrząc na zapisy Konstytucji z 1997 r., można by więc uznać, że zasady konstytucyjne wystarczająco zapewniają prawa i wolności obywateli. W praktyce jednak okazuje się, że system tworzenia prawa nie jest idealny, co stwarza wątpliwości interpretacyjne na tle wadliwie, nieostro skonstruowanych postanowień prawa, w konsekwencji powodując różne możliwości zastosowania określonego przepisu.
Tworzenie dobrego, spójnego prawa jest szczytnym hasłem prawniczym, ale w praktyce to cel do którego stale się dąży, lecz, rzecz jasna, nie jest możliwy do finalnego osiągnięcia. Z tego powodu w praktyce stosowania prawa zawsze będą występować określone wątpliwości prawne wymagające wypracowania odpowiednich zasad, przy pomocy których dokonuje się wykładni prawa.
Teoria wykładni prawa wykształciła takie powszechnie stosowane zasady wykładni, nie mniej jednak zarówno rozbudowana ich struktura jak i brak wiążącego wzorca wykładniowego może prowadzić do finalnych rozbieżności.
Oznacza to, że ten sam przepis prawa stosowany w analogicznej, czy nawet identycznej sytuacji w stosunku do kilku obywateli może doprowadzić do końcowych odmiennych sposobów jego zastosowania. Mamy więc tutaj do czynienia – w efekcie ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy – z możliwością ewidentnie niejednakowego stosowania prawa względem obywateli.
W sytuacji, gdy tego rodzaju przypadki mają charakter zupełnie wyjątkowy w danym systemie prawa, czy w danej gałęzi prawa, trzeba uznać, że prawo nie jest doskonałym instrumentem prawnym i może niekiedy doprowadzać do takich rozbieżności interpretacyjnych.
W następstwie długotrwałych postępowań, czy to krajowych, czy nawet międzynarodowych, poszkodowany taką niepraworządną metodą zastosowania prawa, może dochodzić swoich racji przed stosownymi sądami, czy trybunałami.
Tego rodzaju zjawisko występujące w znikomym procencie, nie może rzutować na obiektywny pogląd w sferze tego, czy w danym państwie pryncypia praworządności są, czy nie są przestrzegane.
Inaczej sprawa wygląda, jeśli niejednakowe stosowanie prawa ma charakter powszechny i przybiera formę bieżącej reguły postępowania, a z takim przypadkiem mamy do czynienia w Polsce, co w najbardziej rażący sposób jest widoczne w sferze problematyki prawa pracy.
Tajemnicą poliszynela jest, że większość pracodawców w większym lub mniejszym stopniu oszukuje pracowników w zakresie czasu pracy i wynagrodzenia za pracę. Już tylko to zjawisko powinno stanowić symptom do podjęcia określonych działań w kierunku stworzenia mechanizmów skutecznie przeciwdziałających takiej rozległej patologii w stosunkach pracy.
Tymczasem kompetentne organy państwa, jak się wydaje, dobrze o tym wiedzą, a mimo to żadne skuteczne działania zmieniające ten stan rzeczy nie są podejmowane. Powstaje więc konkretne pytanie o przyczyny takiego stanu.
Rozważając powody, dla których działania rzeczywiście praworządnościowe nie są podejmowane, trzeba niestety rozpocząć od 1989 r., kiedy to Polska odzyskała faktyczną wolność i rozpoczęliśmy budowę nowego demokratycznego ustroju.
Zjawiska socjologiczno-psychologiczne związane z tym momentem i rozpatrywane na tle historii Polski, nie są bowiem bez znaczenia dla zrozumienia koncepcji zbudowania obecnego demokratycznego ustroju.
Przede wszystkim, koncepcja pełnej demokracji, jako współcześnie najwyższej formy ukształtowania stosunków społeczno-polityczno-gospodarczych wiąże się historycznie z tradycją Polski.
Pierwsza Rzeczypospolita chlubiła się demokracją szlachecką, druga pełną i następnie ograniczoną demokracją powszechną, w następstwie czego dążono w oczywisty sposób do stworzenia ustroju pełnej wolności demokratycznej, na wzór różnych rozwiązań funkcjonujących w państwach Europy Zachodniej tzw. 15 unijnej.
Ten kierunek myślenia był o tyle łatwy do zaakceptowania społecznego, ponieważ po blisko pół wieku zależności od wschodniego sąsiada, tworzenie ograniczonej demokracji natrafiłoby od razu na naturalny opór społeczny.
Każdy wyznawca takiego poglądu byłby od razu podejrzewany o jakieś niejasne machinacje ustrojowe i tym samym tego rodzaju koncepcje w latach 90-tych ubiegłego wieku były w Polsce skazane na niepowodzenie, o czym dowodnie świadczy fakt, że propozycja Lecha Wałęsy, aby stworzyć ustrój prezydencki, czyli silniejszą władzę prezydencką, legła w gruzach.
Historycznie rzecz biorąc, Polacy po 300 latach niewoli przeplecionych jedynie 20-leciem międzywojennym, zachłysnęli się wolnością, sądząc przysłowiowo, że złapali Pana Boga za nogi...
To nieprawda, że brak suwerenności rozciągał się w Polsce jedynie na okres zaborów. Praktycznie wolna Polska skończyła się w chwili śmierci Jana III Sobieskiego w 1696 r., ostatniego demokratycznie wybranego króla Polski.
Fakt ten ma istotne znaczenie dla tworzonej przez te trzy wieki mentalności Polaka w aspekcie podejścia do państwa i prawa. Historyczne uwarunkowania sprawiły, że przeciętny, współczesny Polak mentalnościowo podchodzi bardzo nieufnie zarówno do państwa jako rządzącej struktury organizacyjnej, jak i do prawa regulującego poprawnie stosunki społeczne, mimo obecnego osiągnięcia prawdziwej wolności.
Słowem osiągnięcie wolności i stworzenie demokratycznego ustroju nie jest wystarczające dla zmiany tej mentalności i zrozumienia, że żyjemy we własnym państwie, sami się rządzimy, a prawo jako instrument organizujący stosunki społeczne jest elementem pozytywnym.
Przeciwnie, przeciętny Polak, jeśli wskazać mu na dowolny przepis nakazujący określone zachowanie się, nie podejmie próby zastanowienia się nad tym, jak przestrzegać tego prawa, ale będzie myślał jak go obejść, co wynika właśnie z pokoleniowo zakorzenionej mentalności związanej z walką z państwem i z prawem, narzuconym bezprawnie naszym przodkom.
Trzysta lat to szmat czasu, toteż zmiana tej mentalności może nastąpić dopiero po przeminięciu kilku pokoleń Polaków. Głęboko zakorzenionych przekonań, sposobu myślenia nie można przysłowiowo zmienić z poniedziałku na wtorek, na to nie wystarczą dwa dziesięciolecia.
Przy budowie obecnego ustroju pełnej demokracji zapomnieliśmy o niedawnej historii Polski z lat 1919-1939, kiedy to budowano rozwiązania ustrojowe także na modelu pełnej demokracji, która niestety nie zdała egzaminu. W uproszczeniu można dowodzić, że gdyby nie zamach Piłsudskiego w 1926 r. Polska mogła się rozlecieć wcześniej, bez pomocy Hitlera, albo stać się kolejną republiką radziecką.
Historia nasza dowodnie pokazuje, że przy budowie państwa polskiego, bądź jego fundamentalnych przekształceniach, ustrój pełnej demokracji nie jest najlepszym rozwiązaniem. Łączy się to ściśle z wcześniej omówionym jednakowym stosowaniem prawa względem obywateli.
Zmiana systemu społeczno-polityczno-gospodarczego zapoczątkowana w 1989 r. wiązała się ściśle z całą fundamentalną przebudową systemu prawa, co przy braku możliwości tworzenia prawa idealnego, stanowiło oczywiste zagrożenia dla szczytnej idei jednakowego stosowania prawa.
W latach 1989-1997 przy obowiązującej w Polsce legalnej wykładni prawa, które to uprawnienie posiadał Trybunał Konstytucyjny, były możliwości rozwiązywania dylematów wykładniowych i ustalania powszechnej, wiążącej wykładni ustaw.
Konstytucja z 1997 r., nie wiadomo czemu, pozbawiła Trybunał Konstytucyjny tego uprawnienia, co od 11 lat stwarza poważne problemy w zakresie jednolitego stosowania prawa, które widać nie tylko w zakresie prawa pracy, ale też w każdej innej dziadzienie prawa.
Mimo upływu 20 lat od odzyskania niepodległości dalsza budowa naszego systemu prawnego wykazuje nadal dość dynamiczny rozwój i powszechność zmian, co z systemowo-wykładniowego punktu widzenia przemawia w sposób oczywisty za koniecznością istnienia legalnej, wiążącej wykładni ustaw.
Wykładnię tę ustawodawca zasadniczo uznał jednak za zbędną, tworząc niestety system stosowania prawa całkowicie praworządnościowo niewydolny. Nie ma w tym nic dziwnego, że przeciętny Polak nieznający systematyki prawa, ustosunkowując się do Konstytucji z 1997 r. uwierzył jej twórcom i akt ten został przez większość zaakceptowany.
Był to jednak, co najmniej w tym zakresie, zasadniczy błąd. Ale błędy są rzeczą ludzką i można je naprawiać. Nasza Konstytucja była już kilkakrotnie nowelizowana, wobec tego nic nie stoi na przeszkodzie, aby przywrócić Trybunałowi Konstytucyjnemu prawo wydawania legalnej, wiążącej wykładni ustaw i powrócić na tory jednakowego, rzeczywistego stosowania prawa względem obywateli.
Powstaje jednak pytanie, dlaczego w tak oczywistej potrzebie nic się nie dzieje? Dlaczego w gronie osób zajmujących się tą problematyką nie słyszymy o tej konieczności, nie ukazują się opracowania bijące na alarm w tym zakresie?
Gdyby toczyła się na ten temat rzeczowa dyskusja tak profesjonalistów, jak i społeczeństwa, uznałbym, że mamy do czynienia z właściwą sytuacją, polegającą na tym, że doskonalimy nasz system prawny i zastanawiamy się nad tym, jak go usprawnić.
Tymczasem panuje głucha cisza, a nieliczne głosy na te temat pozostają bez odzewu, tak jakby ten problem w ogóle nie istniał. Jeden z głównych powodów tego stanu rzeczy wynika z niespełniania przez media publiczne ciążącej na nich roli edukacyjnej. O demokracji w mediach pisuje się i dyskutuje w sposób ogólny, powierzchowny, rzec by można „fasadowy”.
Najbardziej jaskrawo widać to na tle problematyki prawa pracy, która dotyczy kilkunastu milionów zatrudnionych oraz wszystkich pracodawców. Sięgając do dowolnego periodyku prawnego, znajdujemy tam w części poświęconej prawu pracy różnorodne wyjaśnienia i interpretacje prawa pracy, zarówno poprawne jak i błędne.
Ta mozaika interpretacyjna dotycząca tych samych przepisów prawa pracy sprawia, że zarówno pracownicy jak i pracodawcy nie wiedzą w istocie, jak należy poprawnie stosować podstawowe instytucje prawa pracy.
Nie mają jasnego kierunku wykładniowego ani organy Państwowej Inspekcji Pracy, ani sądy pracy, a dokonywane interpretacje i orzecznictwo cechuje się taką różnorodnością, że przeciętny adresat prawa pracy popada w konsekwencji w totalny chaos.
Jeżeli chcesz wiedzieć więcej na ten temat – kliknij tutaj >>
Udzielamy indywidualnych Porad Prawnych
Zapytaj prawnika
Kodeks pracy